niedziela, 29 grudnia 2013

Proszę was o radę!


Zaczynam sobie dzień od kawki :)
Nie daje rady na mniejszej ilości jedzenie - naprawdę nie rozumiem tego - więc dziś postanowiłam jeść same owoce i warzywa + jeden kawałek gotowanego mięsa na obiad (do tego oczywiście jakaś kawa, herbata i duuuuuuuuuuuuuużo wody)

Chce też was poprosić o pomoc.
Zastanawiam się nad zastosowaniem SGD (wcześniej już do niej podchodziłam ale nigdy nie wytrwałam do końca). Dietę tą na pewno znacie - ale ciekawi mnie pewna kwestia. Napisane jest że do diety tej nie wlicza się warzyw i owoców. Trochę tego nie rozumiem bo przecież owoce mają dużo cukru i jak by nie było to też są kalorie - i to wcale nie takie małe.
Czym mogłybyście mi napisać waszą opinię na ten temat.
 Poważnie myślę o rozpoczęciu tej diety ale naprawdę potrzebuje porady.
Z góry dziękuje. :)


sobota, 28 grudnia 2013


Strasznie bolą mnie mięśnie - masakra.
Mam takie zakwasy jak stąd do wieczności. :)
Ale to dobrze. Cieszy mnie to. Nareszcie coś robię a nie tylko leżę przed telewizorem, obżerając się!
Chudę jest piękne!
Perfekcja to mój cel i osiągnę ją!

Trzymajcie się :**


piątek, 27 grudnia 2013


Jem bardzo duuuuużo ale i sporo ćwiczę więc w sumie to chyba wychodzi na zero.
Jestem tym załamana tak bym chciała znowu nic nie jeść.
Nie umiem jednak wygrać z sobą tej walki. Wcześniej było mi jakoś łatwiej. Mogłam jeść zdecydowanie mniej. Teraz zupełnie nie umiem się powstrzymać. Niby idę zaparzyć sb tylko herbatę a wracam z pełnym talerzem żarcia. Mam tego dość. Nie wiem już co zrobić. Najśmieszniejsze jest to, że jedzenie wcale mi nie smakuje ale.... chce coś zjeść. Myślę o nim intensywnie,  przeżuwam, wyobrażam sb martwe zwierzęta ale nie mogę przestać jeść. Czuję się z tym okropnie.
Nienawidzę sb za to więc staram sb wynagrodzić to ćwiczeniami. Ćwiczę sporo. Jednak nie jestem dokońca zadowolona z efektów np dzisiaj jednym z moich ćwiczeń był m.in bieg na orbitrku przez poł godz. I co? Dałam radę spalić tylko 250 kcal!!. Kiedyś w tym samym czasie spalałam po ok 500 kcal.
Nie cierpię swoich nóg! Mam figurę gruszki - te które z was są też właścicielkami tego typu sylwetki na pewno mnie zrozumieją. Mam ogromny problem z nogami. Dlatego wykonuję ćwiczenia modelujące/wyszczuplające nogi. Wiem, że to długi proces. Ale chciałabym zobaczyć już jakieś minimalne efekty. Nie mogę patrzeć już na te swoje balerony




Zrobiłabym chyba wszystko dla takich nóg






czwartek, 26 grudnia 2013


Dzisiejszy bilans:

dużo, dużo za dużo - jestem tym przerażona a najgorsze jest to, że ciągle chce jeść

wtorek, 24 grudnia 2013


Dziś wigilia.

Nie wiem czy jesteście wierzące czy nie. Może obchodzicie to święto nie wierząc w cale w Boga. Ja jestem wierząca, obchodzę to święto ale wcale nie wierze w jego magie.
 Uważam za żałosne fakt iż w tym dniu ludzie są dla siebie tak fałszywie mili, składają sobie te wszystkie życzenia, obdarowują się prezentami. I co z tego? Jutro wszyscy się pobudzimy i będzie tak jak zawsze. Dalej będziemy się nienawidzić a ci którzy składali nam życzenia będą nas obgadywać i podkładać nam świnie.
Boże narodzenie to święto hipokrytów i obłudników. Czas kiedy sklepy odnotowują zwiększony obrót a ludzie dorabiają się na sprzedaży tandetnych dekoracji.
U mnie w domu wigilia nie jest czymś nadzwyczajnym. Nigdy nie była. Oczywiście są wspaniałe potrawy, jesteśmy odświętnie ubrani ale co z tego? ,,Uroczystość" ta trwa mniej niż godzinę, jesteśmy w bardzo małym gronie. Nie dogadujemy się, więc każdy (ja w szczególności) chce iść jak najszybciej w swoi ą stronę. Nie mogę znieść tych fałszywych, tandetnych życzeń i tej całej szopki. Z ojcem jak co roku zobaczę się dziś na najwyżej 15 min (przyjedzie a ja wyjdę na chwile do jego samochodu - to żałosne). Moja matka wogóle nie pamięta o Bogu - nie pójdziemy więc do kościoła. Ona nie lubi tych świąt. Będzie więc chciała jak najszybciej to skończyć. Może zrobi nam nawet jakieś małe przedstawienie. Skończy się kolacja ja pójdę do siebie do pokoju a moja matka z babcią będą siedzieć i sobie rozmawiać. Moja siostra jedynie będzie się cieszyć. Nowe zabawki na pewno się jej spodobają. Ja nie widzę w tym sensu.
Myślę, że Boże Narodzenie to taki czas w którym każdy musi chcieć, gdzie rodzinna atmosfera i pamięć o Bogu są najważniejsze. Nie można robić czegoś tylko dla tego, że tak wypada.
Ja kiedyś chciałam. Jednak im jestem starsza tym bardziej dostrzegam błazenadę tego święta. Moja mama nie lubi tego święta, moja babcia robi to tylko dla tego, że tak wypada, mój ojciej nie spędza ze mną tego czasu a moja siostra jest zamała, zbyt dziecięco naiwa by coś zrozumieć.
Więc pytam się: Gdzie niby jest ta cała świąteczna radość?
Jeśli u was w domu sytuacja jest inna, doceńcie to. Nie róbcie krzywych min i cieszcie się, że są ludzie na których możecie polegać.



A teraz tak ode mnie krótkie życzenia
Chcę wam życzyć perfekcji. Zrealizowania waszych celów i osiągnięcia sukcesów.
Ale również tego by przy was zawsze był ktoś na kim będziecie mogły polegać.
 Trzymajcie się ciepło i chudo - ale dziś pozwócie sobie na taki mały kawałek słodkości :*******


poniedziałek, 23 grudnia 2013


Dziękuje wam za wsparcie :***

U mnie nie za dobrze ale jakoś się trzymam.
Z dietą jest ciężko ale przynajmniej ćwicze. Znów podjebałam wyzwanie brzuszków i przysiadów, mam nadzieję że dam radę. Musze sb poradzić.
Jestem grubą świnią i o tym wiem ale nie zostawię tak tego.

Jak coś się robi to trzeba dawać z sb 100% tak by udowadniać sb i innym, że jest się na tyle silnym, że można. Mam cel i muszę go zrealizować.


sobota, 21 grudnia 2013


,,Jest ta­ki mo­ment, kiedy ból jest tak duży, że nie możesz od­dychać. To jest ta­ki spryt­ny mecha­nizm. Myślę, że przećwiczo­ny wielok­rotnie przez na­turę. Du­sisz się, in­styn­ktow­nie ra­tujesz się i za­pomi­nasz na chwilę o bólu. Boisz się naw­ro­tu bez­dechu i dzięki te­mu możesz przeżyć."



z dietą dziś trochę nie wypaliło ale ćwiczyłam i pocieszam się przynajmniej tym.
Mam 2 tygodnie na jakąś zmianę - 2 kg z takiego wyniku bym się cieszyła, nie mam jednak wagi wieć nie wiem ile dokładnie teraz waże.

Oglądałam swoje ostanie zdj i widzę na nich jaką tłustą krową jestem. Czuje się wspaniale i zarazem okropnie bo nie moge w to uwierzyć że kiedyś ważyłam dużo więcej! Byłam tłustą świnią, niczego nie wartą i teraz to wiem! Musze schudnąć, muszę!!!! Tylko w tym widzę jeszcze jakiś sens


piątek, 20 grudnia 2013


ololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololoololololololololololo
ale mnie tu dawno nie było

Otóż tak - schudłam - odpuściłam - zrozumiałam - wracam.
W domu do dupy ale w końcu są jakieś inne wyższe cele o kktóre tżeba walczyć, prawda?
Tak więc biorę sie za sb, świąt się raczej nie boje, nawet nie wiem czy bd a jeśli tak to i tak bd beznadziejne więc mała strata :P

niedziela, 1 grudnia 2013

poniedziałek, 25 listopada 2013

Nienawidzę siebie. Mam dość. Jestem gruba. Zawsze będę jeżeli teraz dam sie pokonać. Musze walczyć a nie ciagle płakać. Próblem w tym ze jestem juz zmrczona wojna. Nie mogę w sb znaleść tyle siły by wszystkiemu stawić czoło. Wiem jednak ze musze sie przełamać, nie załamywać.  Moze dam radę, musze ogarnąć swoją tłusta dupę i wziąć sie w garść. Musze zając sie nauka i skupić sie na swojej przyszłości, musze nie jesc. Wtedy bd dobrze. Wtedy uwolnie sie od problemów nie tylko tych w postaci kg. MUSZE DAĆ RADĘ!!!!


sobota, 23 listopada 2013


Dawno mnie tu nie było..........

Mam dużo na głowie, z niczym sb nie radzę
Ciągle chce płakać i spać, spać i płakać i jeść, dużo jeść.
Z chłopakiem o którym w końcu zaczęłam myśleć poważniej nic nie wyszło, wydaje mi się, że nawet nie bd mówić sobie cześć - to takie żałosne
Otaczają mnie sami fałszywi ludzie, mam dość.
Diete zawalam
wrrrrrrrrrrrrrr............... jestem żałosna

MUSZE SCHUDNĄĆ!!!]


piątek, 8 listopada 2013


Idzie różnie. Na początku świetnie teraz raptem po 4 dniach OKROPNIE!!!. Mój problem polega na tym że mimo iż chce być chudziutka to ciągle czemuś ulegam jak nie jedzeniu to myślom że to nie ma sensu :(.

Jednak muszę  sobie wreszcie uświadomić jak ie mi na tym zależy i nie ulegać pokusom :)

Może się uda



środa, 6 listopada 2013



Chce krzyczeć ale nie mogę. Chce uciec, naprawdę tego potrzebuje. Znaleść swój świat, swoje miejsce, gdzieś gdzie bd tylko ja. Gdzieś bardzo daleko. Daleko od udawania ze jest ok daleko od tych fałszywych usmieszkow i przemilutkich ludzi. Gdzieś gdzie bd mogła powiedzieć zawsze co myśle bez konsekwncji. Gdzieś gdzie nie bd musiała udawać samej siebie. Bd mogła byś kim tylko zechce. Bd mogła to zmienić w każdej chwili. Tylko ja zdecyduje o swoich losach. Nikt nie spakuje mnie do kartonu i nie wyniesie mnie ma strych bez mojego zdania.To ja bd drcydowac o swoim życiu nikt nie bd w nim manipulować. To ja bd wybierać jakich ludzi mam koło siebie daleko od powiedzenia ze ,,rodziny sie nie wybiera".  Nikt nie bd mną manipulować, ustawiać i zdejmować z poleczki wg swoich zachciankek. Nikt nie bd wymieniać mnie na nowszy model. To ja zadecyduje kiedy zabawa sie zakończy. Nikt nie bd mi mówić ze jestem nie potrzebna ani sugerować ze moje zniknięcie byłoby na rękę. Gdzie nikt nie bd chcial sie mnie pozbyć. Gdzie słowo odpowiedzialność coś znaczy. Gdzie bierze sie konsekwencje za swoje błędy rownież za te z przed 15 lat. Gdzie matki nie odczuwają wsretu na myśl o swoim dziecku jednocześnie do serca tulac drugie a ojcowie rozumieją ze nie zawsze moze być różowo. 


Mamo powiedz czemu tak sie stało? Ja nie chciałam. Proszę powiedz mi co jest we mnie tak beznadziejnego ze nie możesz mnie pokochac? Ale ja rozumiem. A przynajmniej sie staram. Moze byłaś za młoda. Poprostu jeszcze nie gotowa, nie dojrzala do roli matki. Moze patrząc na mnie widzisz wszystkie swoje błędy. Moze kazac mnie karcisz siebie za podobne uczynki. Albo poprostu chcesz żeby ktoś cierpiał jak ty mogłas cierpieć kiedyś. Albo poprostu jestem taka wstretna ze nie możesz zmusić sie do okazania mi uczuć. Sama już nie wiem. Nie przeprosze ale wiem ze ty teraz nie. Ja jestem już zmęczona. Brak mi sił na powtarzanie tego samego scenariusza. Po co mam kolejny raz przepraszać wiedząc ze dla cb to nic nie znaczy? Wiedząc ze za chwile bd znowu to samo. Ty nie potrafisz wyciągać ręki a ja już nie mam siły. Nie chce mi sie. Nikogo nie można zmusić do miłości i ja ciebie tez nie zmusze. Nie każda mama musi kochać swoje dziecko. Wyjątek przecież potwierdzają regułę. 

niedziela, 3 listopada 2013

Hej kochane co u was? 
Dodaje teraz jakos dużo podtow i innowacji ale to dlatego ze weekend, zaraz zacznie sie tydzień i sie skończy:P. Mam motywacje i chce dać z siebie wszystko, chce wytrwac. Nikt nie mówił ze bd łatwo ale ja wiem ze bd warto. Cieszę sie ze tu plwrocilam. Nie stałoby sie tak gdyby nie pewne wydarzenia.... Ale Ana rozumie, jest lekiem na całe zło.
Żałuje tylko, ze nie mogę sie zważyć bo popsula mi sie waga :(((((. 
Moze odłoże kasę i jakaś kupię ale bd cieżko bo niby dostaje stosunkowo dużo kieszonkowe ale mam dużo wydadkow i pokrywam z niego wszystkie składki etc. 
No nic dziś jest 3.11 i oficjalnie zaczynam:
NIE JEM:
- cukru
- soli
- chleba
- platków
- cias/ciastek/wafelkow etc
- ziemniaków
- chipsow
- cukierków
- zelkow
- czekolady - wostateczności wolno            .                      gorzką
- nutelli

POZATYM:
- przedziału kalorii nie ustalam wiem tylko ze pod żadnym pozorem nie moze przekroczyć 1000 ale najchętniej to chciałabym sie trzymać liczby 500 kcal
Pozatym chce jeść tak zeby nie wymiotowac (tylko w ostateczności)

Musze sb to jeszcze gdzieś przepisać i notowac sukcesy bo mam nadzieje ze porażek nie bd :). Na blogu raczej tego nie zrobię bo nie bd miała czasu tu wejść :(.

Trzymajcie sie chudziutko


sobota, 2 listopada 2013
















Zrobiłam kilka nowych zakładek, może wam się to przyda. 




Chce być perfekcyjna.

Chce być szczęśliwa.
Nie ważne jakie przeciwności
Nie można się zadręczać.
Przełknijmy łzy i starajmy się dalej.
Nie chce się już użalać.
Nienawidzę tak wielu osób.
Nie chce o tym myśleć. 
Skupie się na tym co naprawdę ważne.
MUSZE DAĆ RADĘ!!!


Odchodzę i wracam. Wzbijam się i upadam. Nie mam na nic czasu. Zawalam bilanse i naukę. Pisałabym częściej ale ograniczony dostęp do neta mi to uniemożliwia. W domu no cóż....... Myślałam że jest lepiej teraz wiem jak strasznie się myliłam......
Mam nowy plan. Nie wiem czy wypali ale chce spróbować. Trzymajcie za mnie kciuki

                                     
                - Pozdrawiam i życzę wytrwałości
                                                             

piątek, 25 października 2013







Co mam napisać?

Że wszystko jest dziwne?

Raz odchodzę raz wracam.

Sama nie wiem co robić.

Wszystko w jednej chili zaczyna się układać, jest wspaniale a w drugiej nic nie ma sensu, nie chce zyc.

To już nie chodzi tylko o Ane, dietę i wage tu poprostu chodzi o moje uczucia. Wiem że może to co się ze mną dzieje nie ma za wiele związku z tematem odchudzania ale muszę się tym z kimś podzielić.
Moja rodzina, przyjaciele, oceny - to wszystko jest - znowu to słowo - dziwne. Tak, tak wiem ciągle tak mówię ale nie znajduje innych określeń na to. Najgorzej jest z mamą. Sama nie wiem czy jesteśmy za bardzo różne od siebie czy wręcz odwrotnie zbyt podobne. Zaczynam wątpić że kiedyś się dogadamy. Ale może poprostu tak musi być. Czasami nawet jak się chce to nie wychodzi bo jak można zbudować dobre relacje z kimś go jest jak ściana i komu nie zależy?

poniedziałek, 14 października 2013

Ostatnio nie mogłam sie zebrać żeby coś napisać. Wchodzilam na swojego jak i wasze blogi ale czułam takie zniechecenie ze nie byłam w stanie nic napisać. Zawalilam dietę
Znów poklucilam sie z matka z ojcem tez jest jakoś tak dziwnie, pozatym spowrot sięgam po fajki a moje oceny nigdy nie były tak złe. Czuje ze nie mam komu powiedzieć o tym co mnie dreczy. Nikt za mną nie stoi i mnie nie wspiera. Czuje ze nawet nie mam motywacji dla której chciałabym sie starać. Dopiero uświadamiam sb ze jedyne co ma sens to utrata wagi. Skoro nie mam na czym innym sie oprzeć to zostaje Ana. Ona zawsze nas przygranie, można na nia liczyć. Nie zostawia nas. To my od niej od chodzimy na rzecz mniejszych niepotrzebnych słodkości której sprawiają ze wszystko na nowo traci sens. 

wtorek, 8 października 2013

strasznie źle sie czuję. Mam bardzo dużo problemów. Ciągle jem mimo że nie chce jeść. Nie tylko dlatego że chce chudnąć ale po prostu dlatego że nie jestem głodna i nie mam apetytu. Dlaczego więc jem to wszystko? Nie mam pojęcia.
Dzisiaj w szkole była afera. Zrobiono mi awanturę o to że nie chodze na obiady. Mówiona mi że zupki chińskie są nie zdrowe a moje argumenty że nie głoduje ( co i tak jest zresztą 100% prawdą) chyba nie przekonały mojej wychowawczyni. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego przyczepiano się tylko mnie o odżywianie skoro w szkole są dziewczyny które nie dość że jedzą mniej to jeszcze wyglądają jak szkielety.
To jest chore!!!
Mam już dość tego wszystkiego. Dzisiaj długo rozmawiałam z mamą  i.... chyba zaczę być nawet dobrej myśli ale co bd z tym wszystkim dalej..... nie wiem

Wgl to w szkole zadawano mi pytania i obrzucano twierdzeniami o anorektyczkach. Oczywiście nikt z mówiących nie brał tego na poważnie, mówili tak tylko po to żeby całej sprawie nadać dramatyzmu - i to było widać na pierwszy żut oka..
Ale dla mnie odpowiedzi na ich retoryczne pytania - ,,Chcesz być anorektyczką?!" - nie były wcale taki oczywiste.

poniedziałek, 7 października 2013

Jestem chora, przeziębienia wszystko mnie boli a wczoraj miałam napad. Ogromny napad. Nie wiem co ze sb juz robić


Nie do wiary ile ja dziś zjadłam!!! Jestem taka głodna. Najgorsze jest to że mam ochote na takie zwykłe zdrowe jedzenie : ryż, warzywa, gotowane mięso itd. Niestety nie mam dostępu do takiego jedzenia, obiady w szkole są ohydne, sama też z wiadomych przyczyn nie mogę przyżądzić sb takiego jedzenia - pozostają mi więc wafelki i słodycze którymi opycham się jak świania!!!
Nie do wiary ile ja dziś zjadłam!!! Jestem taka głodna. Najgorsze jest to że mam ochote na takie zwykłe zdrowe jedzenie : ryż, warzywa, gotowane mięso itd. Niestety nie mam dostępu do takiego jedzenia, obiady w szkole są ohydne, sama też z wiadomych przyczyn nie mogę przyżądzić sb takiego jedzenia - pozostają mi więc wafelki i słodycze którymi opycham się jak świania!!!

niedziela, 6 października 2013


Super jeszcze się dzień nie zaczął a ja już pożarłam 9 ciastek - 550 kcal

ZAJEBIŚCIE!!!

Jest mi ciężko. Mam mętlik w głowie.
Byłam dziś na zakupach - dietę pewnie całkowicie zawaliłam. Ale nawet nie o to już chodzi. Gdy widziałam te wszystkie śliczne dziewczyny, gdy patrzyłam jak przymierzały wspaniałe ubrania w moich ulubionych sklepach i wyglądały tak rewelacyjnie - chciało mi się płakać. Ja nie wyglądałam w tych ciuchach nawet w połowie tak dobrze. Gdybym była wyższa nawet obecny stosunek mojej masy do ciała nie przeszkadzał by mi tak bardzo jak dzieje się to teraz. Jestem niska. Mam niezawysokich rodziców. Moja figura bardzo przypomina figurę mojej Babci. Chociaż ona twierdzi że nie jesteśmy podobne gdy użalam się na krzywizne swoich nóg. Mowi też że ,,jak na swoje czasy to była bardzo wysoka: - przy wzroście 162 cm. Ja uważam że takie argumenty są co najmniej żałosne. Ale ona nigdy nie umiała patrzec na siebie krytycznym okiem.
..............................................................................................................................................................
W domu jest dziwnie - a właściwie jest nijako w sumie to wogule nie jest.
............................................................................................................................................................
Nawet nie mogę się zważyć. Ciężko mi z tym. Chciałabym wiedzieć czy robię postępy czy się cofam.
..............................................................................................................................................................  
Z nauką  nie jest też za dobrze - zdecydowanie muszę się bardziej starać bo wiem że stać mnie na więcej




sobota, 5 października 2013


Bilans: same tłuste rzeczy.
Waga - nawet ner mogę się zważyć  - brak dostępu do wagi
Ćwiczenia - brak
Nauka - zdecydowany kryzys
Rodzina -dno
Przyjaciele/Znajomi - wzloty i upadk
Miłość - brak
Zdrowie - beznadziejnie
Samopoczucie - jeszcze gorzej


sobota, 28 września 2013


Przepraszam, że dawno nie pisałam. Nie mam czasu albo dostępu do internetu.

Mam za to motywacje SGD mi nie wyszło, szybko zawaliłam. Teraz jednak czuję, że dam radę dlatego mam zamiar wziąć się w garść. Nie mówię, że bd ścisło trzymała się SGD ale na pewno bd się wzorować na tej diecie. Mam nadzieję, że wytrzymam. Musze to zrobić

Jest tyle rzeczy, które chciałam tu napisać przez ostatni tydzień. Jednak jedyne co mogłam robić to robić notatki w telefonie. Nie będę teraz ich przepisywać. Nie chce czytać ich treści. Mam poczucie, że nie jestem w najlepszym stanie i nie chce się już denerwować. Przeżywać sytuacji w mojej rodzinie i kłótni z moją mama. Nie chce myśleć o internacie i tym wszystkim co mnie przytłacza. Wiem, że ucieczka przed problemami nie rozwiązuje problemów ale czasami ich rozwiązanie również nie wydaję się możliwe.

Trzymajcie się ciepło i chudo :*.


wtorek, 24 września 2013

Kurwa! Kurwa! Kurwa! Ja już nie mogę. Zawałam. Bez przerwy. Jem tyle ze to masakra. Obzeram sie jak świnia. Przysyłam i to 1,5 kg!!!! Jestem obrzydliwe. Musze sie ogarnąć mam teraz 1,5 tygodnia na to aby zbić wagę to jest cholernie ważne i musi mi sie udać!!!!

niedziela, 22 września 2013


                                                            55 brzuszków - zrobione
Mam tyle do zrobienia.Brakuje mi tylko czasu. Zaraz jadę na pół dnia do ojca. Moja matka ma ewidentnie o to pretensje. Wczoraj po naszej ,,kłótni" - bo właściwie sama nie wiem co to było, czułam się okropnie. Jeszcze nigdy jej słowa tak mnie nie zraniły. Po tym wszystkim poszłam wymiotować, miałam jednak pusty żołądek i niewiele z tego wyszło. Wróciłam więc do pokoju, płakałam. Długi czas nie mogłam się uspokoić. Chciałam walić o ściany, chciałam zrobić sobie krzywdę. Potem poszłam do kuchni i jadła. Bardzo dużo.... Zjadłam ze trzy kanapki, pół batona + wiele plastrów szynki, prosto z lodówki. Czułam się źle. Poszłam więc do łazienki i zaczęłam wymuszać wymioty. Wiem jednak, że nie udało mi się wszystkiego z siebie wyrzucić. Wróciłam do pokoju, znowu płakałam. Naprawdę chciałam przestać, chciałam zasnąć ale nie mogła. Czułam się tak źle jak by ktoś zadawał mi fizyczny ból. Płakałam w poduszkę nie chciałabym żeby ktoś mnie usłyszał - chociaż i tak były na to małe szanse. Nie mogłam usnąć. Z wyrzutów sumienia zrobiłam ponad sto brzuszków. Dopiero po tym wszystkim udało mi się zasnąć.
Rano od razu poszłam się myć. Gdy byłam naga zważyła się. Waga pokazała mi 50,5 kg - ale byłam wtedy na czczo. Już nie mogę tego znieść. Mam takie szczupłe koleżanki. I albo one ważą po 46 kg albo ważą tyle co ja z tą różnicą, że są po 10 cm ode mnie wyższe. Wzrost to po wadzę mój główny kompleks. Nie mogę tego znieść, że jestem taka niska. Od trzech lat nie urosłam nawet 1 cm. Pewnie już nie urosnę. A jeśli nawet to pewnie jakieś mm.
Wiecie co teraz robię? Jem płatki. Jestem beznadziejna. Poje się, że nie schudnę. Boję się, że przytyje. Mam dość. Muszę być perfekcyjna, może wtedy coś się zmieni

A jeśli ja też kiedyś będę tak wyglądać?




sobota, 21 września 2013

Pokłóciłam się z mamą. Mam dość jej zarzutów. Wiem, że za mną nie przepada. To przykre ale tak jest. Nie myślcie sobie, że jestem kolejną nastolatką z kompleksami użalającą się na cały świat. Staram się być szczęśliwa i wesoła. Nawet mi to wychodzi. Ale w domu już nie mogę. Mam dosyć.



I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself.


Jestem obrzydliwa. Jestem gruba. Musze schudnąć. Musze być perfekcyjna. Musze dać z siebie wszystko. Nie wolno mi się poddać. Muszę osiągnąć swój cel. Nie mogę odpuścić. Nie mogę się poddać. Nie mogę przegrać. Musze wygrać. Od tego zależy wszystko. Nie mogę dać się pokonać. Musze wygrać, muszę!!! Może wtedy coś się zmieni, może wtedy będzie trochę lepiej. 






Kiedy wreszcie będę tak wyglądać?

Ważyłam się. Na pewno nic nie schudłam raczej nie przytyłam ale pewności też nie mam. Jadłam dużo. Ciągle jem. Wszystko mi się jebie. Dosłownie wszystko. Mam dosyć. Już nie mogę. Dlaczego wszystko się tak cholernie zmienia?

             
               

                 ,,Kiedy się śmiejesz,
                  cały świat śmieje się z tobą
                  Kiedy płaczesz,
                  płaczesz sama"

środa, 18 września 2013

Dziś jest całkiem w porządku. Ale nie chce mówić hop zanim nie przeskoczę. Do tej pory zjadłam dwie kanapki (szkolne) z serem i małego sucharka. Wiem, że da niektórych z was to na pewno będzie dużo ale ja się cisze z tego wyniku po moich ostatnich tak wielkich porażkach. Próbuję się jakoś trzymać chociaż poza zaziębieniem bierze mnie jeszcze kilka istotnych spraw. Czuję, że znowu tracę nad wszystkim kontrolę. Poza tym mam ochotę na ogromny kawałek ciasta.

niedziela, 15 września 2013

Mam motywacje ale brakuje mi wytrwałości. Zawaliłam SGD - po całości. Może było dla mnie wtedy za wcześnie? Teraz ten tydzień poświecę samemu jedzeniu warzyw i owoców.
 Oto moje plany:
- warzywa
- owoce
- woda, herbata, kawa (ale bez cukru)
- papierosy (tu się nic nie zmienia)
- ostatecznie 1 kanapka - tylko w konieczności
- zero słodyczy, ciastek, cukru
- zero mięsa

Posiłki:
Śniadanie:
-nw czy bd chodziła, postaram się nie chodzić - w pokoju napiję się herbaty/kawy
W szkole:
-około 2 jabłek - nw jak to bd w praktyce
-może ta jednak kanapka
- nie mogę ani razu iść na obiad!!!
Podwieczorek:
- postaram się nie chodzić (chyba, że po jabłka)
Kolacje
- niestety muszę na nią chodzić, ale muszę się zawziąć i jeść na niej tylko jabłko!


sobota, 14 września 2013

Chce się z wami czymś podzielić.
Jest to cytat, który pochodzi z jednego z blogów, który obserwuje. Pomógł mi dziś więc chce go tu umieścić.


,,Co do pro-ana to stwierdziłam, że choćbym nie wiem jak próbowała się zaakceptować i nawet jeśli by mi się to udało to i tak do tego wrócę. Widzę te wszystkie chude dziewczyny na ulicy i chcę być takie jak one. Chcę żeby mówili mi, że jestem za chuda. Chcę żeby ktoś mnie docenił. Chcę być idealna. Jak do końca września nie zobaczę 5 z przodu na wadze to sie pochlastam. Jak mogłam zawalić 2 tygodnie ?!"



Dziś weszłam na wagę i zobaczyłam: 49,5 kg!
- jeszcze nigdy tak mało nie wyświetliło mi się na wadze - moje szczęście jednak słabnie gdy pomyśle o tym, że ważyłam się rano, gdy byłam kompletnie na czczo i po długiej wierzycie w toalecie.


Po posiłkach i wypiciu sporej ilości wody waga oczywiście od razu mi się podniosła.
Mimo wszystko to daje mi odczuć, że jestem coraz bliżej wyznaczonego sobie prze zemnie celu.

piątek, 13 września 2013


Już się zważyła. Nic nie tyje nic nie chudnę. Ciągle jest 50,5 kg. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.




 Musze sobie dać z tym wszystkim radę. Pokłóciłam się z matką.... Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam muzykę najgłośniej jak tylko mogłam, wypaliłam papierosa i zjadłam aż polowe gorzkiej czekolady. Ona tak mnie denerwuje..... Ale nie w taki sposób w jaki nastolatkowie normalnie mają dość swoich rodziców. To inny rodzaj kłótni. Nie chce o tym pisać, nie chce nawet o tym myśleć.... więc kończę już tego posta.

środa, 11 września 2013

Zawalam. Nie macie pojęcia jak mnie wkurza to ze ciągle to pisze. Nie umiem wygrać z sama sb.
Od trzech dni jem codziennie po ok........1000 kcal!
Załamuje się. Boje się ze nie dam rady. Zwłaszcza teraz gdy mam bez przerwy dostęp do tego jebanego żarcia! W domu przynajmniej mogłam się od tego izolować a teraz jest to prawie niemożliwe. Marze już tylko żeby stanąć w domu na wadze i zmierzyć się ze swoją porażką. Uświadomić sb jaka jestem beznadziejna i ze jeśli nie przestanę to naprawdę bd obrzydliwym grubasem. Jestem w nałogu. Czemu nikt mi nie pomaga?.... Jedzenie to przecież tez takie cholerne uzależnienie. Niech ktoś mnie wyśle na odwyk bo sama nie daje rady nie jeść....

sobota, 7 września 2013


ZAWALAM, ZAWALAM , ZAWALAM - no cóż weekend..... Jestem w domu i cholera nadrabiam za cały tydzień ;//////////////////

piątek, 6 września 2013




Kochane motylki to, że nie pisałam (i prawdopodobnie nie będę tego robić) na tygodniu, to nie znaczy, że o was zapomniałam. Dlatego chce was prosić abyście i wy nie zapominały o mnie. Trochę zawaliłam. Nie trzymałam się ścisło kcal. Jadłam jednak dosyć mało a przynajmniej się starałam.....z różnym skutkiem. Teraz wazę 50,5 kg - nie przytyłam i nie schudłam - w sumie to się ciesze bo na tyle co jem to porostu nie mogłam schudnąć. Spodziewałam się jednak, że ten tydzień będzie taki trudny. wiem jednak, że od przyszłego tygodnia biorę się już ostro za siebie - i nie ma taryfy ulgowej!



niedziela, 1 września 2013


Kochane motylki. Zaczyna się rok szkolny. Ja jadę do szkoły. Mieszkam w intranecie. Płacze. Nie z powodu szkoły, chociaż trochę też. Mam dość. Już nie mogę. Z niczym sobie nie radzę. Moja matka mnie wkurza. Przysięgam że nie chce się z nią kłócić. Staram się. Mam dosyć. Z nią nie można inaczej. Sama zaczyna. Nic do niej nie dociera. Jest cholernie uparta. To boli, tak strasznie boli. Nawet nie wiecie ile bólu sprawia mi pisanie o tym. Mam dosyć. Czemu życie jest takie popieprzone?!?

Będę o was pamiętać. Nie zapomnę. Chociaż kolejne posty pojawiać się będą tylko w weekendy ale bd tak robiła podsumowanie z całego tygodnia. Trzymajcie się i walczcie.



sobota, 31 sierpnia 2013


 - sałatka z pomidorem, sałata i cebulą - ok 35 kcal

 - kanapka z szynką i....Ketchupem - ok. 100 kcal
 - zupa - 83 kcal
- jabłko
- chrupki - 150 kcal
- kotlet - 250 kcal
- 2 pierogi - 180 kcal
- czekolada - 40 kca;

= 838 kcal!!!!!!!!!!!!!!!!/650 kcal -  kurwa. Jaka ja jestem beznadziejna. Nie potrafie nie jeść. Staram się, cholernie ale mi nie wychodzi. Gdy nie ma mnie w domu mogę nie jeść nawet cały dzień - nie czuje tego. W domu jednak przeczyszczam systematycznie lodówke. NIe umiem się opanować. Jeszcze moja babcia co chwile podtyka mi coś pod nos. Kłócę się z nią. Ona daję mi spokój ale potem to ja już nie wytrzymuj. Mam tak tego cholernie dosyć!!!! Prosze, błagam niech mi ktoś pomoże. Musi mi się udać. Cholernie tego potrzebuje, boję się, że sama nie dam rady






Dziś weszłam na wagę i jest 50,5 kg - już mi się to zdarzało ale zazwyczaj efekt bardzo krótko się utrzymywał. Może jak wejdę wieczorem to będę miała już 51 albo nawet 52 kg. Nie mogę jeść. Muszę o tym pamiętać. Teraz mam zaparzoną herbatkę ale jestem bardzo głodno i boję się, że szybko pęknę. W lodówce nie ma już żadnych dietetycznych serków, jogurtów, produktów - same tłuste rzeczy......... :/



czwartek, 29 sierpnia 2013


TRZEBA DAWAĆ Z SIEBIE ILE SIĘ DA!!!





rano:
Takie mam poczucie, że dziś bd wszystko ok. Jeśli nie zawale,. Na wadze wreszcie 1 kg mniej. Już wcześniej czasami mi się pojawiał ale teraz utrzymuje się. Jestem zadowolona. To mnie motywuje. Chce chudnąć, dążyć do perfekcji. Musi mi się udać, jeśli teraz zawale to tak jak bym przegrała w walce z samą sobą.  A JA NIE CHCE PRZEGRAĆ!!!

dzisiaj:
- sałatka owocowa
- 1/4 sera - 45 kcal
-chlebek - 80 kcal
- 1/4 sera - 45 kcal
- pół pomidora
- ketchup - 75 kcal
- polędwica sopocka x dużo - 20 kcal x 8 - 160 kcal
-owoce(arbus, maliny, borówki)

=  405 kcal/500kcal

Najgorsze, ze dzień jeszcze długi....

.........................................................................
KURWA!!!! Jak czytam to co napisałam wyżej to aż mi się nie chce wierzyć, że tak się rano czułam. ZAWALIŁAM - znowu. Zjadłam dużo........... 6 łyż ryżu, owocową sałatke i......coś tam jeszcze. Już nie mogę. Najgorsze, że to nawet nie był napad bo jadłam przez cały dzień. Ciągle żygałam. Teraz strasznie mnie boli przełyk i wgl. Ale nie mogłam się powstrzymać. CZEMU MUSIAŁAM TYLE WPIEPRZYĆ???!!!