sobota, 28 września 2013


Przepraszam, że dawno nie pisałam. Nie mam czasu albo dostępu do internetu.

Mam za to motywacje SGD mi nie wyszło, szybko zawaliłam. Teraz jednak czuję, że dam radę dlatego mam zamiar wziąć się w garść. Nie mówię, że bd ścisło trzymała się SGD ale na pewno bd się wzorować na tej diecie. Mam nadzieję, że wytrzymam. Musze to zrobić

Jest tyle rzeczy, które chciałam tu napisać przez ostatni tydzień. Jednak jedyne co mogłam robić to robić notatki w telefonie. Nie będę teraz ich przepisywać. Nie chce czytać ich treści. Mam poczucie, że nie jestem w najlepszym stanie i nie chce się już denerwować. Przeżywać sytuacji w mojej rodzinie i kłótni z moją mama. Nie chce myśleć o internacie i tym wszystkim co mnie przytłacza. Wiem, że ucieczka przed problemami nie rozwiązuje problemów ale czasami ich rozwiązanie również nie wydaję się możliwe.

Trzymajcie się ciepło i chudo :*.


wtorek, 24 września 2013

Kurwa! Kurwa! Kurwa! Ja już nie mogę. Zawałam. Bez przerwy. Jem tyle ze to masakra. Obzeram sie jak świnia. Przysyłam i to 1,5 kg!!!! Jestem obrzydliwe. Musze sie ogarnąć mam teraz 1,5 tygodnia na to aby zbić wagę to jest cholernie ważne i musi mi sie udać!!!!

niedziela, 22 września 2013


                                                            55 brzuszków - zrobione
Mam tyle do zrobienia.Brakuje mi tylko czasu. Zaraz jadę na pół dnia do ojca. Moja matka ma ewidentnie o to pretensje. Wczoraj po naszej ,,kłótni" - bo właściwie sama nie wiem co to było, czułam się okropnie. Jeszcze nigdy jej słowa tak mnie nie zraniły. Po tym wszystkim poszłam wymiotować, miałam jednak pusty żołądek i niewiele z tego wyszło. Wróciłam więc do pokoju, płakałam. Długi czas nie mogłam się uspokoić. Chciałam walić o ściany, chciałam zrobić sobie krzywdę. Potem poszłam do kuchni i jadła. Bardzo dużo.... Zjadłam ze trzy kanapki, pół batona + wiele plastrów szynki, prosto z lodówki. Czułam się źle. Poszłam więc do łazienki i zaczęłam wymuszać wymioty. Wiem jednak, że nie udało mi się wszystkiego z siebie wyrzucić. Wróciłam do pokoju, znowu płakałam. Naprawdę chciałam przestać, chciałam zasnąć ale nie mogła. Czułam się tak źle jak by ktoś zadawał mi fizyczny ból. Płakałam w poduszkę nie chciałabym żeby ktoś mnie usłyszał - chociaż i tak były na to małe szanse. Nie mogłam usnąć. Z wyrzutów sumienia zrobiłam ponad sto brzuszków. Dopiero po tym wszystkim udało mi się zasnąć.
Rano od razu poszłam się myć. Gdy byłam naga zważyła się. Waga pokazała mi 50,5 kg - ale byłam wtedy na czczo. Już nie mogę tego znieść. Mam takie szczupłe koleżanki. I albo one ważą po 46 kg albo ważą tyle co ja z tą różnicą, że są po 10 cm ode mnie wyższe. Wzrost to po wadzę mój główny kompleks. Nie mogę tego znieść, że jestem taka niska. Od trzech lat nie urosłam nawet 1 cm. Pewnie już nie urosnę. A jeśli nawet to pewnie jakieś mm.
Wiecie co teraz robię? Jem płatki. Jestem beznadziejna. Poje się, że nie schudnę. Boję się, że przytyje. Mam dość. Muszę być perfekcyjna, może wtedy coś się zmieni

A jeśli ja też kiedyś będę tak wyglądać?




sobota, 21 września 2013

Pokłóciłam się z mamą. Mam dość jej zarzutów. Wiem, że za mną nie przepada. To przykre ale tak jest. Nie myślcie sobie, że jestem kolejną nastolatką z kompleksami użalającą się na cały świat. Staram się być szczęśliwa i wesoła. Nawet mi to wychodzi. Ale w domu już nie mogę. Mam dosyć.



I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself. I hate myself.


Jestem obrzydliwa. Jestem gruba. Musze schudnąć. Musze być perfekcyjna. Musze dać z siebie wszystko. Nie wolno mi się poddać. Muszę osiągnąć swój cel. Nie mogę odpuścić. Nie mogę się poddać. Nie mogę przegrać. Musze wygrać. Od tego zależy wszystko. Nie mogę dać się pokonać. Musze wygrać, muszę!!! Może wtedy coś się zmieni, może wtedy będzie trochę lepiej. 






Kiedy wreszcie będę tak wyglądać?

Ważyłam się. Na pewno nic nie schudłam raczej nie przytyłam ale pewności też nie mam. Jadłam dużo. Ciągle jem. Wszystko mi się jebie. Dosłownie wszystko. Mam dosyć. Już nie mogę. Dlaczego wszystko się tak cholernie zmienia?

             
               

                 ,,Kiedy się śmiejesz,
                  cały świat śmieje się z tobą
                  Kiedy płaczesz,
                  płaczesz sama"

środa, 18 września 2013

Dziś jest całkiem w porządku. Ale nie chce mówić hop zanim nie przeskoczę. Do tej pory zjadłam dwie kanapki (szkolne) z serem i małego sucharka. Wiem, że da niektórych z was to na pewno będzie dużo ale ja się cisze z tego wyniku po moich ostatnich tak wielkich porażkach. Próbuję się jakoś trzymać chociaż poza zaziębieniem bierze mnie jeszcze kilka istotnych spraw. Czuję, że znowu tracę nad wszystkim kontrolę. Poza tym mam ochotę na ogromny kawałek ciasta.

niedziela, 15 września 2013

Mam motywacje ale brakuje mi wytrwałości. Zawaliłam SGD - po całości. Może było dla mnie wtedy za wcześnie? Teraz ten tydzień poświecę samemu jedzeniu warzyw i owoców.
 Oto moje plany:
- warzywa
- owoce
- woda, herbata, kawa (ale bez cukru)
- papierosy (tu się nic nie zmienia)
- ostatecznie 1 kanapka - tylko w konieczności
- zero słodyczy, ciastek, cukru
- zero mięsa

Posiłki:
Śniadanie:
-nw czy bd chodziła, postaram się nie chodzić - w pokoju napiję się herbaty/kawy
W szkole:
-około 2 jabłek - nw jak to bd w praktyce
-może ta jednak kanapka
- nie mogę ani razu iść na obiad!!!
Podwieczorek:
- postaram się nie chodzić (chyba, że po jabłka)
Kolacje
- niestety muszę na nią chodzić, ale muszę się zawziąć i jeść na niej tylko jabłko!


sobota, 14 września 2013

Chce się z wami czymś podzielić.
Jest to cytat, który pochodzi z jednego z blogów, który obserwuje. Pomógł mi dziś więc chce go tu umieścić.


,,Co do pro-ana to stwierdziłam, że choćbym nie wiem jak próbowała się zaakceptować i nawet jeśli by mi się to udało to i tak do tego wrócę. Widzę te wszystkie chude dziewczyny na ulicy i chcę być takie jak one. Chcę żeby mówili mi, że jestem za chuda. Chcę żeby ktoś mnie docenił. Chcę być idealna. Jak do końca września nie zobaczę 5 z przodu na wadze to sie pochlastam. Jak mogłam zawalić 2 tygodnie ?!"



Dziś weszłam na wagę i zobaczyłam: 49,5 kg!
- jeszcze nigdy tak mało nie wyświetliło mi się na wadze - moje szczęście jednak słabnie gdy pomyśle o tym, że ważyłam się rano, gdy byłam kompletnie na czczo i po długiej wierzycie w toalecie.


Po posiłkach i wypiciu sporej ilości wody waga oczywiście od razu mi się podniosła.
Mimo wszystko to daje mi odczuć, że jestem coraz bliżej wyznaczonego sobie prze zemnie celu.

piątek, 13 września 2013


Już się zważyła. Nic nie tyje nic nie chudnę. Ciągle jest 50,5 kg. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.




 Musze sobie dać z tym wszystkim radę. Pokłóciłam się z matką.... Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam muzykę najgłośniej jak tylko mogłam, wypaliłam papierosa i zjadłam aż polowe gorzkiej czekolady. Ona tak mnie denerwuje..... Ale nie w taki sposób w jaki nastolatkowie normalnie mają dość swoich rodziców. To inny rodzaj kłótni. Nie chce o tym pisać, nie chce nawet o tym myśleć.... więc kończę już tego posta.

środa, 11 września 2013

Zawalam. Nie macie pojęcia jak mnie wkurza to ze ciągle to pisze. Nie umiem wygrać z sama sb.
Od trzech dni jem codziennie po ok........1000 kcal!
Załamuje się. Boje się ze nie dam rady. Zwłaszcza teraz gdy mam bez przerwy dostęp do tego jebanego żarcia! W domu przynajmniej mogłam się od tego izolować a teraz jest to prawie niemożliwe. Marze już tylko żeby stanąć w domu na wadze i zmierzyć się ze swoją porażką. Uświadomić sb jaka jestem beznadziejna i ze jeśli nie przestanę to naprawdę bd obrzydliwym grubasem. Jestem w nałogu. Czemu nikt mi nie pomaga?.... Jedzenie to przecież tez takie cholerne uzależnienie. Niech ktoś mnie wyśle na odwyk bo sama nie daje rady nie jeść....

sobota, 7 września 2013


ZAWALAM, ZAWALAM , ZAWALAM - no cóż weekend..... Jestem w domu i cholera nadrabiam za cały tydzień ;//////////////////

piątek, 6 września 2013




Kochane motylki to, że nie pisałam (i prawdopodobnie nie będę tego robić) na tygodniu, to nie znaczy, że o was zapomniałam. Dlatego chce was prosić abyście i wy nie zapominały o mnie. Trochę zawaliłam. Nie trzymałam się ścisło kcal. Jadłam jednak dosyć mało a przynajmniej się starałam.....z różnym skutkiem. Teraz wazę 50,5 kg - nie przytyłam i nie schudłam - w sumie to się ciesze bo na tyle co jem to porostu nie mogłam schudnąć. Spodziewałam się jednak, że ten tydzień będzie taki trudny. wiem jednak, że od przyszłego tygodnia biorę się już ostro za siebie - i nie ma taryfy ulgowej!



niedziela, 1 września 2013


Kochane motylki. Zaczyna się rok szkolny. Ja jadę do szkoły. Mieszkam w intranecie. Płacze. Nie z powodu szkoły, chociaż trochę też. Mam dość. Już nie mogę. Z niczym sobie nie radzę. Moja matka mnie wkurza. Przysięgam że nie chce się z nią kłócić. Staram się. Mam dosyć. Z nią nie można inaczej. Sama zaczyna. Nic do niej nie dociera. Jest cholernie uparta. To boli, tak strasznie boli. Nawet nie wiecie ile bólu sprawia mi pisanie o tym. Mam dosyć. Czemu życie jest takie popieprzone?!?

Będę o was pamiętać. Nie zapomnę. Chociaż kolejne posty pojawiać się będą tylko w weekendy ale bd tak robiła podsumowanie z całego tygodnia. Trzymajcie się i walczcie.